Marka L’Oréal wypuściła niedawno na rynek serię maseczek Czysta Glinka.

Gdy tylko zobaczyłam ich reklamę w TV od razu miałam ochotę kupić wszystkie trzy, jednak się powstrzymałam i na razie testowo zainwestowałam w tę z ekstraktem z czerwonych alg.
W jej skład wchodzą:
• KAOLIN – glinka o wysokiej zawartości krzemianów, która doskonale absorbuje zanieczyszczenia i nadmiar sebum
• MONTMORYLONIT – glinka niezwykle bogata w minerały pomagająca zredukować niedoskonałości
• GHASSOUL  – glinka o wysokiej zawartości oligoelementów rozjaśniających skórę
• CZERWONE ALGI – składnik aktywny pochodzenia naturalnego, wyjątkowo bogaty w witaminy, znany ze swoich właściwości rozjaśniających i ujednolicających koloryt skóry.

Producent deklaruje, że:
natychmiast: skóra jest bardziej miękka i gładsza, a niedoskonałości są mniej widoczne
po tygodniu: pory są zwężone, a koloryt skóry jest ujednolicony
dzień po dniu: skóra jest promienna i widocznie piękniejsza

Maskę tę, tak jak i każdą inną należy stosować na oczyszczoną skórę twarzy, ja zawsze każdą maseczkę nakładam na twarz po uprzednio wykonanym peelingu. Aktualnie stan mojej skóry jest fatalny, na pewno po części przez porę roku: mroźne powietrze na zewnątrz, zaś w środku bardzo suche i gorące, do tego dochodzi mniejsze niż latem spożycie wody. Niestety zbyt zdrowej diety też ostatnio nie trzymałam: mało owoców i warzyw, a posiłki szybkie i byle jakie. Ale to wszystko musi się zmienić! Wzięłam się w garść i – UWAGA – od poniedziałku wróciłam do zdrowej diety! W końcu muszę zgubić zimową oponkę 🙂

Ale wracając do tematu maski czysta glinka, muszę przyznać, że bardzo zdziwiły mnie znajdujące się w niej drobinki. Gdybym zobaczyła ten preparat nie wiedząc co to, pewnie pomyślałabym, że to peeling. Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy dobrze, że przed jej nałożeniem zrobiłam jak zawsze peeling? Jednak pomimo znajdującej się w niej ogromnej ilości drobinek, maska bardzo łatwo i przyjemnie rozprowadza się po skórze. Nie wiem kto uznał, że ma starczyć tylko na 10 aplikacji? Używałam jej już trzykrotnie i ponieważ należy nakładać cienką warstwę, bardzo mało jej zużyłam. A przecież skoro starcza tylko na 10 użyć powinnam wykorzystać już ok. 1/3 słoiczka. Resumując uważam, że jest dużo bardziej wydajna, niż sugeruje to napis na opakowaniu. Dodatkowo posiada śliczny, delikatny zapach, co bardzo umila przebywanie w niej, w dodatku nie tworzy mocno ściągającej skorupy na twarzy – a znam maseczki właśnie z glinką, które tak robią.

A jak efekty? Natychmiast po zmyciu moja buzia była tak gładka i tak miękka, że nie mogłam przestać się po niej miziać 🙂 No serio! Przemiła! Ale to nie jedyny efekt, spoglądając w lustro, zauważyłam, że moje niedoskonałości, zwłaszcza pory, są mniej widoczne. Specjalnie, przed recenzją tutaj, użyłam jej 3 razy w tym tygodniu, aby móc się podzielić z Wami nie tylko pierwszym wrażeniem na jej temat. Tak więc po tygodniu, niestety wszystkie niedoskonałości jeszcze nie znikły, ale pory są delikatnie zwężone, a koloryt skóry lekko ujednolicony. Skóra wygląda na bardziej zadbaną i promienną. Jestem ciekawa jakie efekty przyniesie jej dalsze używanie 🙂 Teraz na pewno chętniej zainwestuję w dwie kolejne maski z tej serii!

Miałyście już okazje testować którąś z masek czysta glinka L’Oréal Paris Skin Expert? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii, zwłaszcza na temat tej z węglem i tej z ekstraktem z eukaliptusa! Koniecznie podzielcie się nimi 😉