Młody człowiek był bardzo przystojny, wysoki, opalony o ładnych regularnych rysach twarzy z niewielkim wąsikiem nad górną wargą i jasnych trochę przydługich włosach?wyglądał mniej więcej na jakieś trzydzieści może nie dużo więcej lat?Justyna rozpoznała go, bo kiedyś ciotka Marta wskazała jej go, gdy wracały z kościoła i co nieco opowiedziała o jego rodzinie, z którą w latach młodości śmiałą do czynienia?był to Jan Bohatyrowicz właściciel kawałka ziemi w zaścianku ?i właśnie w tej chwili młody człowiek podniósł głowę, wyprostował się nad swoim pługiem(gdyż orał połać ziemi po zebranej koniczynie) dostrzegł Justynę. Na jego twarzy wyraźnie odbiło się wielkie zdumienie na widok tak nieoczekiwany zupełnie zaskakujący, gdyż nigdy w tej okolicy niewidziany,?ale drugim uczuciem, jakie odbiło się na jego licu była radość,choć tego Justyna nie rozpoznała?podszedł też zaraz do niej zapytać skąd się tu wzięła i chcąc okazać grzeczność i życzliwość zaoferował pomoc we wskazaniu właściwej drogi powrotu? i tak właśnie zupełnie przypadkiem,(bo inaczej być nie mogło, jako że nie mieli żadnych wspólnych płaszczyzn)się poznali?