Znajomy ma problem

Znam pewnego młodego mężczyznę. Ma żonę i wspaniałą córeczkę. Pracuje już kilka lat w jednej firmie. Ma mieszkanie i tak w ogóle to powinien być zadowolony z życia. Jednak on to życie przeżywa na wiecznym rauszu. Od poniedziałku do niedzieli zaraz po pracy otwiera piwko i tak wypija ich pięć, sześć dziennie. Jeśli jest weekend to popularnie mówiąc drinkuje. Butelka whisky to norma na sobotni wieczór. A w niedzielę piwko od południa. Żona bardzo lekceważy problem. Udaje lub co gorsza wierzy, że to normalne dla każdego faceta. Ale to nie jest normalne. Też mam męża, który uwielbia piwo ale on wypija dwa w tygodniu. Owszem na imprezce też nie wylewa za kołnierz ale zawsze trzyma fason. W lecie na grilla kupuje kilkanaście sztuk do spółki z szwagrem. A ten znajomy to tak ciągle sam popija to piwko.
Jego ojciec zauważył ten problem i bardzo się martwi. Szukał opcji żeby przeprowadzić jakiś odwyk alkoholowy. Straszył, prosił go lecz bez skutku. Pewnie gdyby żona zareagowała to przyniosłoby to lepszy skutek. A tak to robią z ojca wariata, złoszczą się, że robi z syna alkoholika. Moim zdaniem on jest już alkoholikiem. Póki ma na piwo i nikt mu nie broni pić ile chce to on nie zauważa problemu. A gdyby tak go odciąć od złotego trunku pewnie pojawiłby się problem. Gdy urodziła się córka to miał chwilę przerwy bo tacierzyństwo dostarczyło mu jakiś nowych emocji. Gdy pierwszy etap zauroczenia malutką minął wrócił do swojego ciągłego piwkowania. Chciałam delikatnie się wtrącić aby wyczuć jego nastawienie do tego ale on nie widzi wcale problemu. A co będzie jak straci nad tym kontrolę. Co ja gadam! Już stracił.