Znudzona poprzednią fryzurą wybrałam się do fryzjera. Chęć zmiany to jednak nie jedyny powód – tak naprawdę musiałam już go odwiedzić, bo niedługo sam zacząłby mnie ganiać po mieście 🙂 Włosy ostatnio obcinałam na początku sierpnia, a malowałam jakieś dwa miesiące temu. Zatem widoczne były już spore odrosty, a one same były matowe, długie i bez wyrazu. Jak już kiedyś wspominałam, mam ogromnie dużo włosów – przez co zawsze preferowałam mocno wycieniowane fryzury, aby były one lżejsze. Ostatnio natomiast nie cieniowałam ich, lecz pozostawiłam wszystkie równe, taka mała fanaberia i odmiana, a dzięki takiemu rozwiązaniu mniej się one puszyły w ciepłe dni. Zaś teraz doszłam do wniosku, że moje włosy są zbyt ciężkie – kobieta zmienną jest – postanowiłam znów je wycieniować. Jak mieliście pewnie już okazję widzieć na zdjęciach z listopada marzyła mi się grzywka, więc doradziłam się fryzjera czy, i jaka mi pasuje 🙂

W salonie Freestyle skróciłam więc włosy, tylko o tyle ile było konieczne, czyli ok. 3 cm, zafundowałam sobie grzywkę i dobrze wycieniowaną fryzurę. Na odrost poszedł kolor mocca, a zbyt żółtawy odcień na końcówkach został zneutralizowany. Aby były jeszcze bardziej błyszczące i zdrowe zdecydowałam się na maskę złożoną z silnie regenerującej odżywki i ampułk L’Oréal Absolut Repair Lipidium.

Efekt? Dla mnie super! Włosy są lekkie, miękkie i błyszczące. Mam wymarzoną grzywkę, która równie fajnie wygląda na bok, na całym czole jak i przedzielona na pół 🙂 Kolor jest dobrze dobrany, a końce mają chłodny wręcz siwawy odcień. Bardzo się cieszę, że wreszcie udałam się do fryzjera, również dlatego że wraz z nową fryzurą mam ochotę na nowe wyzwania! Polecam raz na jakiś czas poddać się takiej metamorfozie i coś zmienić w swojej fryzurze 🙂
Jak Wam się podobam w nowej odsłonie? Lepiej czy gorzej niż w poprzedniej?