Jak zawsze na początku musiałam dokonać wyboru! Z polecanych mi fryzjerów wybrać tego jednego, tego najlepszego, a jak wiadomo każdy ma swój gust i ile osób tyle opinii. Tak więc ciężki to był orzech do zgryzienia.

Ale przynajmniej od razu wiedziałam jaką chcę fryzurę, choć miałam chwilę zawahania na rzecz luźnego warkocza 🙂 Problem był tylko ze znalezieniem podobnej fryzury w internecie, żeby móc pokazać fryzjerowi co mi się podoba, bo tłumacząc można się czasem nie zrozumieć…
Od początku wiedziałam, że chcę luźne upięcie na bok z puszczonymi kosmykami włosów, fajnie jakby gdzieś był wpleciony element warkocza.

A oto kilka inspiracji znalezionych przeze mnie:

Gdy już wybrałam fryzjera, udałam się na uczesanie próbne. I niestety pomimo tego, że był on bardzo miły
i sympatyczny uczesał mnie dość niestaranie, niechlujnie. Fryzura sprawiała wrażenie jakbym dopiero co wstała z łóżka, a w dodatku już po jakiś 15 min od wyjścia z salonu wsuwki zaczęły „wychodzić” mi z włosów.

Wtedy znajoma znów zaczęła nakłaniać mnie abym wybrała się do jej fryzjerki, z której od lat jest bardzo zadowolona. Z początku nie podchodziłam optymistycznie do tego pomysłu, gdyż dziewczyna ta nie jest
z zawodu fryzjerem, a klientów przyjmuje w domu. Postanowiłam jednak zaryzykować 🙂 I nie żałowałam ani przez chwilę! Tak próbna jak i ślubna fryzura wyszła wspaniale i obie bardzo dobrze się trzymały!
A to właśnie fryzura, o której mowa:

A Wy, którą fryzurę byście wybrały?