Chyba najbardziej znaną formą fotobudki jest stolik z aparatem/ami a’la polaroid, kliszami, instrukcją obsługi, naklejkami, dodatkami takimi jak okulary, usta, czy wąsy. No i oczywiście czymś w co należy zdjęcia schować – jakieś ładne pudełko, księga gości, album itd.

Jednak planując własne przyjęcie ślubne obawiałam się po pierwsze, że goście nie będą podchodzić do stolika, aby zrobić sobie zdjęcie. A po drugie i to martwiło mnie bardziej, że nie będą wiedzieć jak wymienić wkład w aparacie (ponieważ jeden wkład starcza zaledwie na 10 zdjęć). Nie oszukujmy się, kupno takiego aparatu to jest jakiś wydatek (np. FujiFilm Instax Mini 8 to koszt ok. 300zł ), a dopiero prawdziwym wydatkiem są klisze! Jedna wystarczająca na zaledwie 10 zdjęć to koszt między 30-50 zł. Jeśli mamy małe przyjęcie to ok, ale jeśli zapraszamy 180 osób, to należałoby kupić choć 18 klisz i niestety robi się z tego niezła sumka 🙂 Dodatkowo, przy takiej liczbie osób, gdyby naprawdę wszyscy chcieli sobie zrobić zdjęcie, to przydałyby się dwa aparaty.

Długo nad tym myślałam, kalkulowałam i wymyśliłam! Kupię wszystkie gadżety takie jak tabliczki z napisami, usta, meloniki, muszki itd. ale zamiast polaroidów ustawię fotografa, który przez powiedzmy godzinę będzie tam stał i cykał fotki chętnym (jako, że fotografów było dwóch, można było sobie na to pozwolić). Przedstawiłam swoją propozycje fotografowi i okazało się, że oni mają taką opcję w pakiecie za drobną dopłatą, ale już nic nie muszę kupować. Jak wyszło? Świetnie! Fotograf sam ustawił stolik, na którym znalazło się całe mnóstwo dodatków łącznie z perukami, maskami, czy pelerynami. Ustawił aparat na statywie, zaznaczył miejsce, gdzie należy stanąć i zaprosił wszystkich chętnych! Akcja trwała chyba przez godzinę. Do zdjęć praktycznie stała kolejka, a każdy mógł sobie zrobić tyle fotografii ile dusza zapragnie 🙂 Po ślubie dostaliśmy je wszystkie wydrukowane w doskonałej jakości.

Myślę, że to doskonała opcja! Przyznaję – ma swoje wady np. zdjęcia są o wyznaczonej porze, a nie w trakcie całej imprezy. Jednak koszt takiej zabawy jest ekstremalnie niski i dodatkowo wydaje mi się, że więcej osób (zwłaszcza tych starszych) podejdzie do fotografa, niż weźmie w dłoń aparat i zrobi selfie/friendsie, a i jakość – nie ukrywajmy – nie ma porównania 🙂 Nie pokażę Wam w tym wpisie zdjęć z naszej fotobudki – obawiam się, że przyjaciele i rodzina nie byli by zadowoleni z umieszczania ich tego typu zdjęć w internecie. Musicie mi to wybaczyć i uwierzyć na słowo, że wyszły mega ładne, zabawne, a niektóre wręcz komiczne! 🙂