Polska rehabilitacja – do dziś w świecie to określenie kojarzy się z nazwiskiem prof. Wiktora Degi, ortopedy z Poznania. Zapoczątkował program profilaktyki dysplazji stawu biodrowego u niemowląt, co uchroniło tysiące dzieci od kalectwa. Gimnastyka korekcyjna dla dzieci czy usprawnianie inwalidów przez pracę to także jego zasługa. Ale to wszystko było kilkadziesiąt lat temu. Od tej pory niewiele się w polskiej rehabilitacji zmieniło. Trochę przespaliśmy spoczywając na laurach. W tym czasie medycyna na świecie poczyniła ogromne postępy. Zaczęto wymagać skuteczności ćwiczeń oraz zabiegów i zaczęto tę skuteczność naukowo badać. W wyniku tego powstała odrębna gałąź wiedzy – medycyna manualna.

Współczesny fizjoterapeuta patrzy całościowo na dane schorzenie. Interesuje go w takim samym stopniu zarówno układ kostny, mięśniowy, krwionośny jak i nerwowy. Oczywiście, poparte jest to jego wszechstronną wiedzą. W następnej kolejności terapeuta opiera się na szczegółowych badaniach lekarskich oraz diagnozie i planuje przebieg terapii. Diagnozujące badania prowadzone są równolegle z fizjoterapią. Nie może być sytuacji, w jakiej rehabilitant zapisuje serię zabiegów i ćwiczeń, które choremu nie pomagają i na tym się kończy. Nowoczesna fizjoterapia opiera się na ściślejszej współpracy z pacjentem, terapeuta uświadamia mu istotę problemu oraz swoich działań.

Na Zachodzie po zrobieniu dyplomu szkoły wyższej z fizjoterapii, świadczącego o ogólnej wiedzy, absolwent zatrudnia się na stanowisku asystenta i robi kurs z jednej lub kilku metod. Jego zarobki pozwalają na opłacenie takich kursów, które kosztują po kilka tysięcy. W naszym kraju absolwenci fizjoterapii, nie mają na to pieniędzy, a i o miejsce pracy niełatwo. Większość zdolnych osób wyjeżdża na Zachód, a u nas dalej obowiązuje tzw. „sznurkoterapia”, jak żartobliwie nazywa się w środowisku przestarzałe gabinety.

W Polsce niestety w dalszym ciągu nie ma też ustawy o zawodzie fizjoterapeuty. Projekt takiej ustawy został złożony przez Polskie Towarzystwo Fizykoterapeutyczne, jednak ciągle spada z porządku obrad Sejmu, pomimo tego, że w tym zawodzie bez odpowiedniej wiedzy można narobić dużych szkód. Tymczasem otwiera się wiele szkół i szkółek, twierdzących, że kształcą fizykoterapeutów, między innymi organizuje się kierunek fizjoterapii na politechnice.

Kolejnym problemem są kręgarze czy nastawiacze. Choć zdarzają się osoby z pewnym wyczuciem ciała i może się zdarzyć, że pomogą. Jednak jest to pomoc krótkotrwała polegająca na zaleczaniu problemu, a ryzyko, że zamiast pomóc, to zaszkodzą jest ogromne. Tego właśnie ryzyka nie ma w terapii manualnej. Gdzie do talentu, dołącza się ogromna wiedza, precyzja, diagnostyka oraz kontrola. To jest po prostu nauka.